niedziela, 12 października 2014

Rozdział 2

Wsiadamy właśnie do samolotu. Nie mogę uwierzyć, że wreszcie zobaczę mojego tatę. Jest dyrektorem jakiejś tam firmy i z Polski został przeniesiony właśnie do Dortmundu. Często się z nim widziałam, ale gdy miałam 11 lat wyjechał. Od tamtej pory 'widywałam się' z ojcem tylko na Skype.
Po: I to jak!...
Gdy tylko stewardessa rzuciła, że wylatujemy pomyślałam 'Żegnaj Pruszków, witaj Dortmund!'.
-No, młoda! Cieszysz się? - zapytałam mojej przyjaciółki
-I to jak - odpowiedziała z uśmiechem - A ty?
-Bardzoooo! Takie pytanie... Nie obrazisz się jak się zdrzemnę?
-Nie no coś ty!
Po jej odpowiedzi włożyłam słuchawki na uszy i zamknęłam oczy. Po około 4 godzinach byliśmy w Monachium, skąd mieliśmy wyruszyć do Dortmundu.
-Chodź poszukajmy jakiegoś centrum handlowego w pobliżu, mamy pięć godzin. - zaproponowała Ac.
-Ok. Poczekaj zapytam się kogoś. - powiedziałam i zapytałam przypadkowego przechodnia.
-Na ulicy Willy-Brandt-Allee jest popularne. To przecznicę stąd. 
-Eeeee... może pan jaśniej? - spytałam
-Po pierwsze - nie żaden pan, tylko Manuel. Po drugie - wskakujcie do samochodu, zawiozę was. - powiedział przechodzeń i puścił oczko Acaci. 
-Okej - powiedziała moja przyjaciółka, wpatrując się w tego kolesia. 
-Nie ma mowy! Nawet pięciu minut pana nie znamy i już mamy iść z panem do samochodu?
-Mówiłem już, że nie żaden pan tylko...
-Tak, tak... Tylko Manuel... - powiedziałam z kpiną w głosie
-Tati...
-Co Tati? Co Tati? Znasz gościa 3 minuty i już  chcesz jechać z nim w samochodzie?
- powiedziałam to co leżało mi na sercu. A ona spojrzała na mnie z wyrzutem. - No dobra, ale robie to dla ciebie. 
Po 10 minutach byliśmy pod centrum handlowym.
Chciałam wysiąść,  ale ktoś mnie wepchnął siłą ś powrotem.
-W  co ona nas wpakowała?! -pomyślałam
-Taki żarcik. - Powiedział Manuel, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
-Ale ty głupi jesteś.
-EJJ...
-Co? Prawda boli?
-Nie
-Nieee wcale - ironizowalam.
-Czy wy serio mnie nie znacie? - powiedział,  a my spojrzałyśmy się na siebie.
-Nie. - powiedziałyśmy równo idąc do centrum handlowego.
-Manuel Neuer, Bayern Monachium. Znacie, czy jesteście jak te inne puste laski?
-A nie, nie. My Dortmund. - powiedziałam dumnie
-To co robicie w Münhen?
-Przesiadka.  Za 5 godzin lot.
-Aha.. - powiedział gdy wchodzilismy do centrum handlowego.
-EJJ, a ty gdzie? - powiedziała Acacia.
-Oj... - zaśmiał się - a tak w ogóle... jak się nazywasz ? - zwrócił się do Acaci
-Acacia.
-A ty? Tatiana?
-Tak - powiedziałam z uśmiechem
Nim się obejrzałam,  minęły już 4 godziny.
-Manuel musimy isć, odwieziesz nas? -powiedziałam I zrobiłam oczy kota ze Shreka.
-Nie mogę,  mam trening. - odparl, a nam zbladly miny. - Żartuje!
Nie odzywalismy się do siebie całą drogę. Nie wiem czemu, tak o.
-Dziewczyny wysiadka.
-OK tatusiu -zasmiala się przyjaciolka.
Poczekał z nami na samolot, a gdy przyszedł czas rozstania, przytulilismy się - najpierw we trójkę,  potem Ac, a na sam koniec ze mną.
Przytulił mnie, najpierw delikatnie,  a potem zakręcie mną w powietrzu i znowu prztulenie,. Podczas tulenia,  wrzuciłam mu do tylnej kieszeni spodni karteczkę z numerem telefonu,  przygotowaną wcześniej w Subwayu. O dziwo  była tam druga karteczka. Było na niej napisane: '530405800 proszę numer mordko ;* tw. Ac ♡''
Acacia?!
-Idę do samolotu stara. - powiedziała
Gdy była już wystarczająco daleko powiedziałam:
-Mimo, że znamy się tylko kilka godzin,  polubiłam cie.
Wtedy on zrobił coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
Mimo tego, nie odkeilam się od niego, a wręcz przeciwnie.  Nasz pocalunek stał się bardziej namiętny, z każdą chwilą.
-Będę tęsknić...  Jakby coś to napisz.  - odparł ze zmieszaniem.
-Też będę tęsknić - powiedziałam,  a następnie wpiłam się w jego usta.
-Kocham Cię. - powiedział ni z tego,  ni z owego.
-Nie możemy,  być razem, przepraszam.  - odparlam, a nasze złączone w jedność ręce  znowu stały się pojedyncze  Poszłam w stronę samolotu,  a następnie pokazałam bilet.
Cały czas miałam w głowie, mnie, Manuela i ten pocalunek.  Czy ja się zakochałam?!
_________________________________________________
Zabijcie mnie -,-
Rozdział częściowo pisany na nowhm tablecie mojego brata✌
dzięki za komentarze 💛❤

piątek, 3 października 2014

Rozdział 1

Dziś w Warszawie i okolicach, świeciło słońce. Dzień zapowiada się jednym z najupalniejszych tego lata. Obudziłam się około siódmej. Poszłam skorzystać z toalety jak zawsze rano, wróciłam do pokoju i zsunęłam z siebie moje łaciate śpioszki , żeby potem wsunąć na siebie mój ulubiony zestaw.
Zeszłam na dół gdzie czekała już na mnie moja mama.
-Tati ja idę do pracy wrócę około dwudziestej pierwszej, więc czekaj na mnie.
-Okej. Mogę coś zjeść w międzyczasie?
-W lodówce masz brokuły i sałatkę. Lecę bo się do pracy spóźnię. Pa!
-Pa.
Postanowiłam, że na śniadanie nie zjem tego co dała mi mama, tylko zrobię sobie tosta z szynką, serem i ananasem, gdy już miałam wyjmować składniki, usłyszałam otwieranie drzwi. Momentalnie obróciłam się za siebie i odruchowo usiadłam na blacie kuchennym.
-Zapomniałabym. Dzisiaj masz zdjęcia, także o 17 u pana Marcina i pani Heleny tam gdzie ostatnio, jak znowu nie przyjdziesz to nie wiem co ci zrobię.
I wyszła.
Chwilę potem moje tosty były gotowe. Akurat gdy zjadłam i pozmywałam rozległ się dzwonek do drzwi. Stała tam Acacia z walizką.
-No hej.
-Hej Tati. Spakowana?
-Nie jeszcze nie, na ciebie czekałam.
-Oki, to pokaż te skarby.
Chwilę potem byłyśmy w moim pokoju.
Po 15 minutach grzebania w szafie znalazłyśmy wszystkie ubrania.
-O jeszcze zostały ogrodniczki - wzięłam do ręki tak zwane 'wytarte' ogrodniczki i składając schowałam do walizki.
-Gotowe? Możemy jechać?
-Możemy - uśmiechnęłam się szeroko, a zarazem szczerze.
***
-Reus podaj no że mi tego buta! - krzyknął Piszczek
-Co ty taki staroświecki?! Mo orient! - rzuciłem tym butem w kumpla, który następnie, rzucił Kubie i tak na zmianę, aż w końcu trener Klopp przerwał nam zabawę. W drużynie jestem lubiany, ale chłopacy nie lubią, a wręcz nienawidzą  tego jak postępuje z kobietami.
Z rozmyśleń wyrwał mnie trener Klopp, informując przy tym, że już koniec treningu. Szybko się przebrałem i pojechałem do domu. Gdy wyszedłem z samochodu, tuż pod moim domem , stała Caroline - moja była, zdradziła mnie pół roku temu.
-Marco kochanie! - powiedziała chcąc mnie pocałować, ale w porę ją odepchnąłem.
-Nie kochaniuj mi tu! - krzyknąłem - a po za tym... mam kogoś. Ma na imię... Tatiana - skłamałem, i wymyśliłem imię na poczekaniu.
-Jak to? Po czterech latach związku informujesz mi że masz kogoś? - jej mina nie kryła oburzenia
-Ja?! To ty mnie zdradziłaś szmato! - wybuchłem
-Ty i ta twoja kochanka pożałujecie tego oboje!
_________________________________________________
               Możecie zabić, poćwiartować i powiesić! -.-
Nie dość, że rozdział pojawił się tak późno, to jest beznadziejny  ;(
              Obiecuje, ze nastepny postara się byc lepszy. :)
Buźka Gab ;*





























piątek, 26 września 2014

Prolog.

*Ona*
Dziewiętnastoletnia Tatiana, najlepsza przyjaciółka Acaci*, córka Maximiliana Remusa oraz Aldony Remus z domu Szulc. Nigdy nie miała chłopaka... Ba! Ona nie umie kochać kogoś, tak... tak inaczej.
Nie raz z Gawriłow zakładały konta na portalu randkowym, ale to nic nie dało. Totalna porażka...
---
,,Wstać, umyć się, ubrać, pozować do zdjęć przez cały dzień'' - to czynności wykonywane przez blondynkę. Od zawsze chciała tańczyć, grać w piłkę z kolegami i z Acacią - nie mogła.
Cały czas tylko modeling, modeling i modeling. Jej matka nie potrafi zrozumieć, że ona tego nie lubi.
Dlatego ucieka do ojca. Pozna tam kogoś wspaniałego, kto odmieni jej życie na zawsze?

*On*
Dwudziestopięcioletni Marco, najlepszy przyjaciel Mario, syn Thomasa i Manueli Reus. Sławny piłkarz, jest wzorem dla wielu dzieci i młodzieży, lecz tylko jako piłkarz. Czemu? On sam tego nie wie.  Męczył się w związku z nie jaką Caroline Bohs. Kochał ją nad życie, a ona w tak bezczelny sposób pokazała mu, że nie będzie się gnieździć w jednym mieszkaniu z 'marnym piłkarzyną' - jak to ona nazwała.
Od teraz postanawia bawić się kobietami jak one zabawiły się nim.
Czy na długo? Pozna kogoś kto na zawsze odmieni jego dotychczasowe życie?


Czy ich drogi kiedykolwiek się zejdą?

*(czytaj Akejszy)
______________________________________________________
Mamy prolog! :)
 Za wszelkie błędy przepraszam.
Rozdział 1, powinien pojawić się w najwcześniej w poniedziałek, gdyż jutro mam wesele, wrócę nad ranem albo rano w niedzielę, a mam jeszcze od cholery zaległości, iż nie było mnie w szkole przez 2 tygodnie ze względu choroby + złamanej nogi :P
Buziaki Gabi ;)