piątek, 3 października 2014

Rozdział 1

Dziś w Warszawie i okolicach, świeciło słońce. Dzień zapowiada się jednym z najupalniejszych tego lata. Obudziłam się około siódmej. Poszłam skorzystać z toalety jak zawsze rano, wróciłam do pokoju i zsunęłam z siebie moje łaciate śpioszki , żeby potem wsunąć na siebie mój ulubiony zestaw.
Zeszłam na dół gdzie czekała już na mnie moja mama.
-Tati ja idę do pracy wrócę około dwudziestej pierwszej, więc czekaj na mnie.
-Okej. Mogę coś zjeść w międzyczasie?
-W lodówce masz brokuły i sałatkę. Lecę bo się do pracy spóźnię. Pa!
-Pa.
Postanowiłam, że na śniadanie nie zjem tego co dała mi mama, tylko zrobię sobie tosta z szynką, serem i ananasem, gdy już miałam wyjmować składniki, usłyszałam otwieranie drzwi. Momentalnie obróciłam się za siebie i odruchowo usiadłam na blacie kuchennym.
-Zapomniałabym. Dzisiaj masz zdjęcia, także o 17 u pana Marcina i pani Heleny tam gdzie ostatnio, jak znowu nie przyjdziesz to nie wiem co ci zrobię.
I wyszła.
Chwilę potem moje tosty były gotowe. Akurat gdy zjadłam i pozmywałam rozległ się dzwonek do drzwi. Stała tam Acacia z walizką.
-No hej.
-Hej Tati. Spakowana?
-Nie jeszcze nie, na ciebie czekałam.
-Oki, to pokaż te skarby.
Chwilę potem byłyśmy w moim pokoju.
Po 15 minutach grzebania w szafie znalazłyśmy wszystkie ubrania.
-O jeszcze zostały ogrodniczki - wzięłam do ręki tak zwane 'wytarte' ogrodniczki i składając schowałam do walizki.
-Gotowe? Możemy jechać?
-Możemy - uśmiechnęłam się szeroko, a zarazem szczerze.
***
-Reus podaj no że mi tego buta! - krzyknął Piszczek
-Co ty taki staroświecki?! Mo orient! - rzuciłem tym butem w kumpla, który następnie, rzucił Kubie i tak na zmianę, aż w końcu trener Klopp przerwał nam zabawę. W drużynie jestem lubiany, ale chłopacy nie lubią, a wręcz nienawidzą  tego jak postępuje z kobietami.
Z rozmyśleń wyrwał mnie trener Klopp, informując przy tym, że już koniec treningu. Szybko się przebrałem i pojechałem do domu. Gdy wyszedłem z samochodu, tuż pod moim domem , stała Caroline - moja była, zdradziła mnie pół roku temu.
-Marco kochanie! - powiedziała chcąc mnie pocałować, ale w porę ją odepchnąłem.
-Nie kochaniuj mi tu! - krzyknąłem - a po za tym... mam kogoś. Ma na imię... Tatiana - skłamałem, i wymyśliłem imię na poczekaniu.
-Jak to? Po czterech latach związku informujesz mi że masz kogoś? - jej mina nie kryła oburzenia
-Ja?! To ty mnie zdradziłaś szmato! - wybuchłem
-Ty i ta twoja kochanka pożałujecie tego oboje!
_________________________________________________
               Możecie zabić, poćwiartować i powiesić! -.-
Nie dość, że rozdział pojawił się tak późno, to jest beznadziejny  ;(
              Obiecuje, ze nastepny postara się byc lepszy. :)
Buźka Gab ;*





























2 komentarze:

  1. Nie marudź dziewczyno! ;* Rozdział jest cudowny a nie beznadziejny ;*
    Dobrze, że dziewczyny uciekają ;)
    A co do Marco mam nadzieję, że zmieni postępowanie co do dziewczyn ;*
    A ta Caroline już mnie zdenerwowała... Głupie babsko
    Czekam na nexta i zapraszam do siebie ;)
    http://dortmund-miastem-marzen.blogspot.com/ (Nowy. Prolog już jutro. Na razie są tylko bohaterowie)
    http://twoj-usmiech-nadzieja-na-lepsze-jutro.blogspot.com/ ( Nowy 20 rozdział )
    Zapraszam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam dziś czytać. :) Powiem Ci, że sami bohaterzy mnie już urzekli. :) Następnie przeszłam do tekstu i powiem Ci, że w dosyć ciekawy sposób piszesz. :) Zauroczyłam się, no! ♥
    Ale... Czemu tak króciutko? Ja się tu wczytałam, a koniec. ;c Chcę więcej! :)
    Mogłabyś informować mnie o nextach w zakładce 'SPAM' na moim blogu? :)

    Aaa! Zapraszam także do siebie. :D http://najpotezniejsza-magia-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń